Obserwatorzy

niedziela, 27 kwietnia 2014

Dzień pełen niespodzianek...

Nie każda niespodzianka jest dobra czy miła. W zeszły piątek spotkałam się z lawiną, jak dla mnie, samych pozytywnych spotkań, wiadomości i przesyłek. Najbardziej zaskoczona byłam z przesyłki z Luksemburga... Ale o tajemniczej paczce za chwilę ;)

W mojej miejscowości tego dnia odbył się koncert toruńskiego zespołu Kobranocka. Muzycy zagrali wiele przebojów m.in. List z placu boju czy, najbardziej odmienny utwór od ich rockowego stylu, Kocham Cię jak Irlandię. 

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Z cyklu moje prace

Przypadkiem natrafiłam na zdjęcie jednego z moich obrazów. Zainspirowana kotami, postanowiłam stworzyć takie cuś:

Krakowianka

Część lal ze swojego dzieciństwa oddałam do domu dziecka lub rozdałam po rodzinie. Jedna lalka, która się zachowała z tamtego czasu to Krakowianka. Kupiła mi ją babcia w trakcie mojej pierwszej wycieczki do Krakowa. Czapki z głów dla moich rodziców i babci, że się zdecydowali jechać pociągiem z Gdańska do Krakowa z czterolatką.

Obecnie ma pożółkłą bluzkę, wymieniłam jej wstążki oraz wkleiłam rzęsy. Poprzednie jej, ekhem... powiedzmy, że wypadły. Były to plastikowe patyczki - nie wiem jak to dokładnie określić, ale często lalki z lat 80. - 90. miały takie cuś, co wypadało ;) W tym roku stuknęło jej 23 wiosny.

sobota, 19 kwietnia 2014

Monsterki :)

Ostatnio nie miałam okazji podzielić się swoimi monsterkami. W ciągu ostatniego miesiąca nabyłam aż trzy ;) Szaleństwo... i tym samym zamknęłam główna Chciejlistę :) Są jeszcze poboczne, ale panuje w nich chaos, zarówno myślowy, jak i pomysłowy, więc póki co nie dziele się swoimi "Chce i basta" :D

Na początek cofnę się aż do grudnia ubiegłego roku. Od przyjaciela dostałam dwupak Cleo i Ghoulia - Parnter Lab. Laki przeleciały spory kawał drogi, bo aż z Aberdeen (Szkocja). Oj mamo kochana jak mi się mordka cieszyła jak wypakowałam zawiniątko :D

Trzęsącymi się łapkami zrobiłam zdjęcie :) 

Wesołych Świąt Wielkiejnocy

Już od dawna wystawy sklepowe kusiły nas kolorowymi zajączkami, kurczaczkami i barankami, ale w ostatnim tygodniu ludziska jak za łeb za szyje kupują niemalże wszystko, co im wpadnie w ręce. Pomijając szał zakupów wszelkiego typu. Podzielę się swoimi refleksjami na temat świąt wielkanocnych, jakie miałam okazję obchodzić w Czechach. 

Dziwnym zbiegiem okoliczności znalazłam się w grupce osób, które pewnego dnia, o pewnej porze roku wyjechało na studia w ramach programu Erasmus. Mój angielski jest tak powalający, że z rozkoszą klękają narody, ale jakoś dałam radę się dogadać.

Okres przedświąteczny u naszych sąsiadów za Sudetami jest prawie nieodczuwalny. Miła odskocznia od tego, co co roku przeżywa większość polskich rodzin - pieczenie ciast, sprzątanie - to akurat jest potrzebne ;),